czwartek, 29 maja 2014

'Reflect your respect', czyli jak Europa sama sobie nogę podkłada

Nie wiem czy słyszeliście, ale w Katarze w 2022 roku mają być organizowane Mistrzostwa Świata w piłce nożnej.  W związku z tym (i także ze zwiększającą się liczbą turystów i biznesmenów odwiedzających Katar) kraj ten kieruje do przyjezdnych kampanię o tytule 'Reflect Your Respect'. Kampania ta ma na celu zwrócić uwagę osób odwiedzających Katar na to, by respektowały kulturę tego kraju i np. ubierały się stosownie na ulicach; czy by pary nie okazywały sobie uczuć w miejscach publicznych (w Katarze grozi za to grzywna). Wszystko cacy, w pełni się z tym zgadzam, gdyż możemy oczekiwać od gości by choć trochę zainteresowali się miejscem, które odwiedzają. Jadąc do Japonii staramy się choć trochę do tamtejszego społeczeństwa dostosować, poznać jego zwyczaje choćby po to, by nie popełnić jakiegoś faux pas. Dlaczego nie mielibyśmy się tak zachowywać odwiedzając jakikolwiek kraj muzułmański?
Przy tej okazji nachodzi mnie jednak refleksja. Pomyślmy teraz o tym jak to wygląda w Europie. Co by było gdyby tak zrobić w drugą stronę? Gdyby przed Igrzyskami Olimpijskimi w Londynie, rząd Wielkiej Brytanii prosiłby o respektowanie brytyjskiej kultury? O zrozumienie, że wieprzowina jest i będzie serwowana w Anglii? Podniósłby się silny bunt środowisk lewicowych, o tym, jacy to my jesteśmy NIETOLERANCYJNI. Słowo 'tolerancja' jest w ogóle ostatnio dość silnie nadużywane, straciło swe pierwotne znaczenie i teraz często rozumie się przez to dostosowanie swoich poglądów do innych. Nie zaakceptowanie tego, że ktoś posiada odmienne zdanie, ale dostosowanie się tak, by ktoś aby nie poczuł się urażony, że my myślimy inaczej. No i tak właśnie myśląc o tej europejskiej tolerancji i o europejskiej kulturze dochodzę do wniosku, że sami sobie w stopę strzelamy. Restauracje Subway przestają serwować wieprzowinę, w małym miasteczku w Danii nie pozwala się na postawienie choinki na Boże Narodzenie, bo większość w radzie miasta mają muzułmanie. Nasza tolerancja przekracza pewne granice. Jeśli ktoś od nas wymaga respektowania swojej kultury (nie ma w tym nic złego!), to chyba my tez możemy wymagać od kogoś respektowania naszej kultury. I tego by będąc we Francji, Niemczech czy Polsce przyzwyczaili się do widoku choinki w grudniu, tak jak i do tego, ze w menu w restauracjach będzie wieprzowina. Bo tak to u nas wygląda.

środa, 16 kwietnia 2014

Nie chcę być 'samicą alfa'.

Panuje moda na silne kobiety. Moda na feminizm, na radzenie sobie samej, na uniezależnianie się od facetów, tego złego rodu.
A jednocześnie panuje moda na narzekanie. Na mężczyzn, którzy nie pomogą wnieść walizki, nie przepuszczą w drzwiach. I moda na pytanie 'Gdzie są prawdziwi mężczyźni? Tacy co szanują kobiety, adorują je, zapraszają na kolację?' Odpowiedź jest prosta: schowali się. Poszli do kobiet, które dają się adorować, chcą być kobietami i chcą czuć nad sobą opiekę swojego mężczyzny.
Dzisiejszy świat nie przestaje mnie pod tym względem zadziwiać. Ostatnio byłam w Warszawie. Pomijając idiotycznie dużą ilość chłopców w rurkach, na widok których chce mi się płakać, spotkała mnie bardzo nieprzyjemna sytuacja przy wyjściu z osiedla. Musiałam wyjść, otwierając sobie furtkę. W jednej ręce ciągnęłam walizkę, bo śpieszyłam się na autobus do domu, w drugiej trzymałam bilet, a z ramienia zwisała mi torba z laptopem. Z naprzeciwka, ewidentnie z intencją wejścia na osiedle, szedł chłopak w wieku ok. 18,19 lat. Nie otworzył mi drzwi, ale to już mogę przeboleć, nie musiał. Stał obok furtki patrząc się na mnie i gdy wreszcie się wygramoliłam rzucił tylko: 'I co, ciężko?' i wszedł do środka. Zatkało mnie i wtedy wpadłam na pomysł napisania tego tekstu.
Wśród moich znajomych jest wiele dziewczyn 'feministek'. Uważają one, że kobiety są 'zniewolone', wykonują gorsze prace, uważane są za 'głupsze'. A z drugiej strony płaczą w poduszkę właśnie przez to, że tęsknią za tymi 'prawdziwymi' mężczyznami. Nie wiedzą czego chcą.
Kobiety, wcale nie jesteśmy głupsze i ktoś, kto nas za takie uważa jest idiotą. Jesteśmy lepsze w innych rzeczach niż mężczyźni i gorsze również w innych. Nie przeszkadza mi gotowanie, czy sprzątanie w domu. Mój facet zawsze mi pomoże, nawet jak to ja odwalę większą część roboty. A on w zamian obsypuje mnie komplementami i prezentami, zawsze przepuszcza w drzwiach. Sprawia, że czuję się kobietą, bo ja sprawiam, że on czuje się mężczyzną. Lubię, gdy mnie broni, szanuję jego zdanie we wszystkich sprawach, w wielu uważam za decydujące. Jesteśmy szczęśliwi. Sztuczne udawanie, że jestem silniejsza i wytrwalsza od niego nie ma sensu. Z natury jesteśmy jako kobiety bardziej delikatne, wrażliwsze, gorzej radzimy sobie z pracami na komputerze, lepiej z wychowywaniem dzieci. No i co z tego? Kto mówi, że praca na komputerze jest ważniejsza, lepsza niż wychowywanie dzieci? Same siebie wartościujemy, stawiamy na niższej pozycji. Tzw. feminizm zaczyna się od tego, że w taki sposób, w jaki przedstawiłam, same uważamy się za gorsze od mężczyzn.
Proszę was o rozsądek. Nie wniesiesz szafy na ósme piętro. Twój facet za to na pewno nie znajdzie swojej ulubionej rzeczy do jedzenia, jak mu w lodówce przestawisz ją na półkę niżej. Doceniajmy nasze zalety, naszą kobiecość, powab. Pozwólmy facetom realizować się w byciu mężczyznami. I nigdy nie zaakceptujmy pomysłu kupna przez nich spodni tak obcisłych, że same byśmy się w nie nie zmieściły ;)
Maja Koman - Babcia mówi