środa, 16 kwietnia 2014

Nie chcę być 'samicą alfa'.

Panuje moda na silne kobiety. Moda na feminizm, na radzenie sobie samej, na uniezależnianie się od facetów, tego złego rodu.
A jednocześnie panuje moda na narzekanie. Na mężczyzn, którzy nie pomogą wnieść walizki, nie przepuszczą w drzwiach. I moda na pytanie 'Gdzie są prawdziwi mężczyźni? Tacy co szanują kobiety, adorują je, zapraszają na kolację?' Odpowiedź jest prosta: schowali się. Poszli do kobiet, które dają się adorować, chcą być kobietami i chcą czuć nad sobą opiekę swojego mężczyzny.
Dzisiejszy świat nie przestaje mnie pod tym względem zadziwiać. Ostatnio byłam w Warszawie. Pomijając idiotycznie dużą ilość chłopców w rurkach, na widok których chce mi się płakać, spotkała mnie bardzo nieprzyjemna sytuacja przy wyjściu z osiedla. Musiałam wyjść, otwierając sobie furtkę. W jednej ręce ciągnęłam walizkę, bo śpieszyłam się na autobus do domu, w drugiej trzymałam bilet, a z ramienia zwisała mi torba z laptopem. Z naprzeciwka, ewidentnie z intencją wejścia na osiedle, szedł chłopak w wieku ok. 18,19 lat. Nie otworzył mi drzwi, ale to już mogę przeboleć, nie musiał. Stał obok furtki patrząc się na mnie i gdy wreszcie się wygramoliłam rzucił tylko: 'I co, ciężko?' i wszedł do środka. Zatkało mnie i wtedy wpadłam na pomysł napisania tego tekstu.
Wśród moich znajomych jest wiele dziewczyn 'feministek'. Uważają one, że kobiety są 'zniewolone', wykonują gorsze prace, uważane są za 'głupsze'. A z drugiej strony płaczą w poduszkę właśnie przez to, że tęsknią za tymi 'prawdziwymi' mężczyznami. Nie wiedzą czego chcą.
Kobiety, wcale nie jesteśmy głupsze i ktoś, kto nas za takie uważa jest idiotą. Jesteśmy lepsze w innych rzeczach niż mężczyźni i gorsze również w innych. Nie przeszkadza mi gotowanie, czy sprzątanie w domu. Mój facet zawsze mi pomoże, nawet jak to ja odwalę większą część roboty. A on w zamian obsypuje mnie komplementami i prezentami, zawsze przepuszcza w drzwiach. Sprawia, że czuję się kobietą, bo ja sprawiam, że on czuje się mężczyzną. Lubię, gdy mnie broni, szanuję jego zdanie we wszystkich sprawach, w wielu uważam za decydujące. Jesteśmy szczęśliwi. Sztuczne udawanie, że jestem silniejsza i wytrwalsza od niego nie ma sensu. Z natury jesteśmy jako kobiety bardziej delikatne, wrażliwsze, gorzej radzimy sobie z pracami na komputerze, lepiej z wychowywaniem dzieci. No i co z tego? Kto mówi, że praca na komputerze jest ważniejsza, lepsza niż wychowywanie dzieci? Same siebie wartościujemy, stawiamy na niższej pozycji. Tzw. feminizm zaczyna się od tego, że w taki sposób, w jaki przedstawiłam, same uważamy się za gorsze od mężczyzn.
Proszę was o rozsądek. Nie wniesiesz szafy na ósme piętro. Twój facet za to na pewno nie znajdzie swojej ulubionej rzeczy do jedzenia, jak mu w lodówce przestawisz ją na półkę niżej. Doceniajmy nasze zalety, naszą kobiecość, powab. Pozwólmy facetom realizować się w byciu mężczyznami. I nigdy nie zaakceptujmy pomysłu kupna przez nich spodni tak obcisłych, że same byśmy się w nie nie zmieściły ;)
Maja Koman - Babcia mówi